Prolog


Autor: oohh
Tagi: Pamiętnik weltschmerz prolog  
05 lutego 2019, 00:33

Czwarty lutego, coś koło północy, dwa tysiące dziewiętnasty.

Matko Boska... Założyłem blog, posrało mnie do reszty. Drogi czytelniku, jeśli spodziewasz się czegoś, nie wiem, "czegokolwiek", no to znalazłeś. Większość wpisów może być emocjonalnym rynsztokiem, a część po prostu opisem dnia. Potraktuję to sobie jako dziennik/pamiętnik, wy traktujcie to jak chcecie. Każdy znajduje co chce w czym chce, a ja znajdę w tym odskocznię.

Będzie dużo narzekania, bo tak - chcę sobie tu ponarzekać. Zanim do tego dojdzie, rozsiądźcie się wygodnie i wyobraźcie mnie:
Płeć: Mężczyzna 
Wiek: Między 20 a 30 lat

Na bogato opis, nie? Chcę zachować prywatność, skupmy się na to kim jestem, a nie czym jestem. Bo w sumie ciało to worek ze skóry, kości, mięcha i płynów ustrojowych. Dokładniej ileś tam atomów, złożonych z jakichśtam cząsteczek, a one z kolei są z kwarków - ot cała filozofia ciała. Ale najlepsze dzieje się potem! Bo kiedy zdamy już sobie sprawę z tego że część mnie może się wywodzić z gwiazdy, która jest gdzieś tam hen daleko (jak odległość między moim ego, a stanem rzeczywistym), to zadajemy sobie pytanie "co on pierdoli?". Dobre pytanie, ale odpowiedź na nie będzie później, bo żeby dobrze na nie odpowiedzieć to trzeba zadać inne "Czemu on tak pierdoli?". A tu odkrywamy drugą część opisu - bo jest istotą rozumną, ze świadomością oraz emocjami. Teraz już wiemy kim jestem.

 

Wkurwiam się od jakiegoś czasu o wszystko, potrafię się czepiać w duchu o głupoty. Dlaczego w duchu? Bo mówienie o tym tej bandzie baranów nic nie zmieni. Plebs swoje i tak wie. Nie to żebym miał jakieś racjonalne podstawy sądzić że jestem lepszy od kogokolwiek, ale nazwywanie ludzi "plebsem" i "bandą baranów" jakoś mnie częściowo uspokaja. Powietrze schodzi z balonika w sposób kontrolowany. W sumie z tym wkurwianiem się miałem też tak wcześniej. Dodatkowo czuję pustkę i bezsilność. Ale pod depresję raczej to nie podchodzi. Dziewczyna mnie rzuciła, szukałem pracy, plany się sypią, wokół spływają na mnie zdjęcia z wakacji z Tajlandii, Kuby, czy innego ciepłego kraju, a ja najchętniej zalałbym pałę. Wiecie: nie tak na imprezie, tak raczej samemu w barze do którego prawie nikt nie przychodzi. Żebyś na drugi dzień pamiętał po co się tak nawaliłeś. Takie bary z niską frekwencją to wbrew pozorom baerdzo dobra rzecz. Przychodzisz, rozsiadasz się, dajesz w palnik, wychodzisz i zostawiasz te przemyślenia w tamtym miejscu. Jest jeszcze fajnie jak można tam palić w środku, bo jak już się wychodzi na zewnątrz i wraca do domu, to łapie się świeżego powietrza - Twoje ciało wie że zmieniło lokalizację, wie że syf został w tamtym miejscu, a teraz masz szansę popodziwiać świeże, nowe widoki. Taki trik, pomocny.

 

Na dziś koniec. Jestem w ogóle ciekawy czy będzie jakakolwiek kontynuacja, czy będzie mi się chciało pisać. Oprócz ciepłego dotyku Ż, marzy mi się teraz tylko prysznic. Tak, "Ż" to moja była, ale o tym później.

 

Żeby nie było! Jest plus w dniu dzisiejszym! Po prysznicu wytrę się ręcznikiem, który jest na prawdę miękki w dotyku, ale tak przechuj miękki. Nie wiem z czego i jak jest zrobiony, ale ręcziki premium się do niego umywają, lubię go.  

 

Nara.

 

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz